4 grudnia zakończyło się referendum w Wenezueli, w którym obywatele opowiadali się „za” lub „przeciw” ewentualnej aneksji terenów regionu Essequibo. Essequibo to tereny należące do sąsiedniej Republiki Gujany. Są bogate w ropę naftową i minerały, dlatego od dawna są uznawane przez Wenezuelczyków za bezprawnie odebrane ponad sto lat temu, kiedy granicę między obydwoma krajami były jeszcze ustalane.
W czasie referendum obywatele byli pytani również o zgodę na odrzucenie dekretów i ustaleń Organizacji Narodów Zjednoczonych odnośnie Ameryki Południowej. Dekrety te zakładają, że wszystkie ewentualne konflikty i spory graniczne mają być rozsądzane na forum ONZ. Rząd Nicolasa Maduro nie zgadza się jednak na to i kwestie terytorium Essequibo, które jego zdaniem powinno należeć do Wenezulei, wolał rozsądzić poprzez referendrum.
Zagraniczni obserwatorzy, w tym przedstawiciele agencji prasowej Reuters informują jednak, że wiele lokali referendalnych świeciło pustkami a faktyczna frekwencja w referendum była ich zdaniem bardzo niska. Dane rządu twierdzą jednak co innego, a oficjalne komunikaty podają informacje o ponad 10 milionach oddanych głosów. Ta liczba poddawana jest w wątpliwość przez wiele niezależnych mediów, ale rząd Maduro ogłosił, że wynik referendum jest jednoznacznie wiążacy.
Gujana wyraziła sprzeciw wobec kwestiom, które miało rostrzygnąć te głosowanie, a Organizacja Narodów Zjednoczonych skierowała do Wenezueli prośby o respektowanie prawa międzynarodowego oraz wcześniejszych postanowień organizacji i traktatów między obydwoma państwami.