Dla Jana Rokity Zyta Gilowska była „bodaj najsilniejszą kobiecą polityczną osobowością polskiej polityki była (zmarła już niestety przedwcześnie)”. W tekście na łamach tygodnika Polsat News przypomina: „Inteligentna, zawzięta, pryncypialna, o zdecydowanych poglądach – to rzadki przypadek kobiety na szczytach demokratycznej polityki. Jej siłę oddziaływania zwiększało jeszcze to, że (…) była świetnym znawcą problematyki finansów komunalnych, czyli materii kluczowej dla polityki państwa w tamtych latach”.
„Jeśli coś miała w sobie z cech, jakie tradycyjnie uważamy za kobiece, to swoistą chimeryczność i nastrojowość, pozwalającą jej nieoczekiwanie robić awantury, gdy tylko uznała się za źle potraktowaną przez polityków – mężczyzn. Ale ta nieufność wobec intencji kolegów partyjnych, obawa o możliwość wykorzystania, wychodziły jej nie tylko na dobre, ale w istocie budowały autorytet” – wspomina Rokita Gilowską.
Jan Rokita przypomina, że kiedy w Platformie Tusk próbował się posłużyć z Zytą Gilowską „do własnych intryg – z męską dumą z dnia na dzień porzuciła partię, którą (mało kto już to pamięta) budowała od pierwszego dnia, jako jedna z jej najważniejszych figur. A kiedy po konflikcie z Tuskiem zawołał ją do siebie Kaczyński, przyszła do niego. Ale to nie ona odtąd brała jego rozkazy, ale on stał się jej posłuszny, w każdym razie gdy idzie o liberalną strategię ekonomiczną swojego rządu. Warto pamiętać, że to kontrowersyjnym decyzjom Gilowskiej liberalizującym składki ZUS-owsie i obniżającym podatki, zawdzięczaliśmy zaraz potem status „zielonej wyspy” podczas globalnego kryzysu finansowego” – przypomina Rokita.
„Obserwując obecną politykę czasem odnoszę wrażenie, że śladem Gilowskiej może podążyć dzisiejsza wicepremier Jadwiga Emilewicz, która jest dopiero u początków kariery. Ale już ostatnio pokazała prawdziwy polityczny pazur, odgrywając zakulisową, choć w istocie pierwszoplanową rolę przy przełamywaniu ciężkiego kryzysu wokół terminu wyborów prezydenckich” – pointuje Rokita.