Nauka, wspomagana przez technikę, powinna rozpoznawać zagrożenia dla ludzi. Ale wygląda na to, że naukowcy wspierający ciągłe strumienie innowacji i informacji (bo nie zawsze wiedzy) sami zwiększyli przeciążenie informacyjne, którego ofiarą padamy wszyscy. Liczba komunikatów, która do nas dociera każdego dnia, sprawia, że tracimy zdolność do właściwej oceny tego, co w terminologii wojskowej określa się mianem świadomości sytuacyjnej – mówi prof. Andrzej Zybertowicz w Polska The Times w rozmowie z Agatonem Kozińskim.
Prof. Zybertowicz twierdzi, że obecną panikę wytworzył wirus, którego natury nie rozumiemy. „Wirusolodzy i epidemiolodzy mają często rozbieżne opinie. A ekonomiści za chwilę zaproponują rozbieżne rady wyprowadzania gospodarek na ścieżkę wzrostu. Eksperci nie umieją bliżej wyjaśnić, jak przyrodnicze wymiary pandemii kompleksowo współgrają ze zjawiskami psychicznymi i społecznymi”.
„Wysoce zoptymalizowana globalna gospodarka, która w ostatnich dekadach święciła tyle triumfów, nie potrafi się szybko przestawić na produkcję tak banalnych, wydawałoby się, produktów jak dobrej jakości maseczki. Wyszło na jaw, że ta rzekomo bardzo elastyczna globalna gospodarka jest bardzo krucha, podatna na zaburzenia”.
Idee fixe rozmówcy Agatona Kozińskiego to moratorium technologiczne, które spowolniając rozwój, dałoby nam wszystkim czas do namysłu. „Mniej innowacyjnych pomysłów, więcej namysłu nad kwestiami fundamentalnymi” – proponuje prof. Zybertowicz. „Mam nadzieję, że najważniejsze elity świata polityczne i biznesowe wyciągną z tego kryzysu jeden prosty wniosek. Przekonają się czarno na białym, że architektura świata jest o wiele bardziej skomplikowana niż do tej pory się wydawało. Że w coraz mniejszym stopniu panujemy nad dziełami „naszych” technologii (w cudzysłowie, bo one są coraz bardziej „swoje”, autonomiczne). To sprawi, że zaczną na rzeczywistość patrzeć z większą pokorą (…). Może ten kryzys sprawi, że politycy na Zachodzie przypomną sobie trochę zapomniane pojęcie „równowaga sił” (Chińczycy wolą sięgać po pojęcie „harmonii”). Gdyby uzyskano coś w rodzaju globalnego konsensu, to zakładam, że świat mógłby dość szybko zacząć stawać na nogi, stabilizować się po obecnym załamaniu. Ale jeśli nie uda się wprowadzić metaforyki pokory jako wiodącej, to wtedy wejdziemy w fazę konwulsji”.