Kancelaria Prezydenta RP poinformowała niedawno, że utworzony zostanie zespół roboczy mający pracować nad pomysłem legislacyjnym – bumerangiem. Chodzi o kolejne podejście do idei powołania sądów pokoju, która błąka się już od dawna pomiędzy ugrupowaniem Kukiz ’15, Ministerstwem Sprawiedliwości i innymi aktorami sceny politycznej. Niżej podpisany pragnie zapewnić, że ma wielki szacunek dla tego, któremu (chyba) najbardziej zależy na realizacji tej idei, czyli dla Pawła Kukiza, gdyż wydaje się on jedną z nielicznych osób, które weszły do polityki nie dla zdobycia władzy ipse per se, ale przede wszystkim po to, aby zmienić Polskę na lepsze. Jednak ma on niepokojącą tendencję do stawiania na pojedyncze rozwiązania, oparte na bardzo prostych konceptach, które mają odegrać rolę miecza przecinającego gordyjskie węzły krajowych spraw publicznych.
Niestety, pomysłom tym można często zarzucić to, iż nie opierają się na pogłębionej analizie uwarunkowań społeczno–instytucjonalnych. Brakuje zwłaszcza solidnego, profesjonalnego rozważenia efektywności regulacji prawnych, jakie są lansowane. Zarzuty takie można postawić także pomysłowi powołania w Polsce sądów pokoju, prezentowanych jako ważne remedium na niedowłady judykatury.
Nowe wersja kolegiów ds. wykroczeń?
Zacznijmy od początku. Czym – właściwie – miałyby być tytułowe „sądy pokoju”? Generalnie, chodzi o sądy niskiego szczebla, w których orzekają osoby nie posiadające takich samych kwalifikacji zawodowych, jakie wymagane są od „zwykłego” sędziego. Instytucja sędziów pokoju występuje w różnych krajach i oparta jest na zróżnicowanych rozwiązaniach, jednak dość charakterystyczną cechą wspólną jest kreowanie obsady stanowisk sędziowskich w drodze wyborów powszechnych.
Przeważnie, sędziowie pokoju wybierani są na określone kadencje, różnej długości. Drugą, typową cechą sądów pokoju jest ich zakres działania (tzw. kognicji) który nawiązuje najczęściej, pod względem ogólnej koncepcji, do problematyki tzw. spraw bagatelnych. Jurysdykcja sądów pokoju w sprawach cywilnych jest najczęściej wyznaczana górną granicą wartości przedmiotu sporu, z reguły stosunkowo niską. W sprawach karnych uprawnienia sędziów pokoju dotyczą najczęściej wykroczeń, czasami niektórych przestępstw zagrożonych niskim karami, wystawiania nakazów zatrzymania, itp.
Upublicznione dotychczas założenia projektów legislacyjnych dotyczących sądów pokoju przewidują realizację obu wspomnianych cech. Kreowanie obsady stanowisk sędziów pokoju miałoby następować na zasadzie wyborów powszechnych, okręgami wyborczymi byłyby gminy albo powiaty. Z pewnością, ten system jest największym atutem omawianego pomysłu. Jego realizacja doprowadziłaby do szerokiego włączenia obywateli w proces desygnowaniu kandydatów na sędziów, służyłaby wzmacnianiu obywatelskiej odpowiedzialności, poszerzała integrację wspólnot lokalnych. W najnowszej historii naszego kraju stanowiłoby to istotne novum.
Kreowanie obsady stanowisk sędziów pokoju miałoby następować na zasadzie wyborów powszechnych, okręgami wyborczymi byłyby gminy albo powiaty. Z pewnością, ten system jest największym atutem omawianego pomysłu
Natomiast koncepcja powierzenia sądom pokoju spraw o relatywnie mniejszej „ciężkości”, zarówno w zakresie prawa cywilnego, jak i karnego, nie jest już tak przełomowa. W ujęciu historycznym, pomysł reaktywowania organów orzekających tylko w sprawach „małej wagi”, tym razem w postaci sądów pokoju, to kręcenie się w kółko. Przecież we wczesnych latach III RP nadal istniały kolegia do spraw wykroczeń, funkcjonujące w poprzednim systemie ustrojowym (jednak w odróżnieniu od czasów PRL, obsadzane były już głównie przez aplikantów sądowych, a więc osoby intensywnie przygotowujące się do wykonywania zawodu sędziego). Sądy grodzkie, powoływane od roku 2001 jako wydziały sądów rejonowych, przejęły od kolegiów sprawy o wykroczenia, przekazano im także „drobne” sprawy cywilne, przede wszystkim te, które podlegały rozpoznaniu w cywilnym postępowaniu uproszczonym. Zlikwidowano je już w 2010 r.
Kim mieli by być sędziowie pokoju?
Niestety, chociaż koncepcja sądów pokoju prezentowana jest jako doskonały lek na problemy współczesnego sądownictwa, zgłoszone dotychczas pomysły nie wskazują, na czym – w zasadzie – miałaby się zasadzać większa skuteczność działania sędziego pokoju, od sędziego „zwykłego”. Obiektywnie, w znanych dotąd projektach legislacyjnych można wskazać jedną przesłankę poprawy sytuacji – zwiększenie liczy osób orzekających.
W przypadku utworzenia ok. 1000 etatów sędziów pokoju i ich obsadzenia (ok. 3 etaty na jeden powiat), będzie to oznaczało wzrost zatrudnienia w sądownictwie o około 10 proc. (przy obecnej liczbie obsadzonych stanowisk sędziowskich wynoszącej ok. 10 tysięcy). Duże znaczenie miałoby także wprowadzenie instytucji asystenta sędziego pokoju. Zatrudnienie na takich stanowiskach ok. 2 tys. osób oznaczałoby skokowe wzmocnienie zasobów kadrowych sądów powszechnych.
Tak znaczący wzrost zatrudnienia w sądownictwie, na dodatek dotyczący judykatury najniższego szczebla (czyli tego segmentu, który jest najbardziej obciążony pracą), z pewnością służyłby usprawnieniu funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Jednak, z punktu widzenia interesu podatnika, działanie takie miałoby sens tylko pod warunkiem, że sędziowie pokoju i ich asystenci pobieraliby niższe wynagrodzenia, niż sędziowie i asystenci zatrudnieni w sądach rejonowych. Jeżeli sędzia pokoju i jego asystenci mieliby „kosztować” podatnika tyle samo, co „zwykli” sędziowie i asystenci, to równie dobrze można te same kwoty przeznaczyć na zwiększenie liczy etatów w sądach rejonowych.
Wydaje się, że – w zamyśle pomysłodawców – wyższa skuteczność działania sędziego pokoju miałaby wynikać z samego mechanizmu wyborów powszechnych. Sędzia wybrany miałby być zainteresowany, bardziej niż sędzia mianowany, zaspokojeniem oczekiwań obywateli dotyczących sprawności, wydajności, rzetelności, sprawiedliwości, etc. To kuszące założenie, należy jednak pamiętać o dwóch kwestiach. Po pierwsze, oczekiwania wyborców wobec wymiaru sprawiedliwości są, aż nazbyt często, oparte o bardzo spłycone postrzeganie sytuacji. W skrócie, publiczność zagniewana domaga się błyskawicznego linczu na osobie, którą uważa za winnego, natomiast publiczność wzruszona chętnie lituje się nad zapłakanym, skruszonym przestępcą i chce mu wybaczyć bez względu na realne okoliczności.
Po drugie, skąd założenie, że osoba wybrana będzie starała się bardziej niż osoba, która otrzymała stanowisko idąc ścieżką awansu zawodowego (i pozostaje zainteresowana awansowaniem na coraz wyższe stanowiska)? Na tej samej zasadzie można twierdzić, że także lekarze, pielęgniarki czy nauczyciele będą pracowali lepiej, jeżeli będą wybierani w wyborach powszechnych. Tylko osoba nie znająca codziennych realiów pracy w sądzie może pomyśleć, że sędziowie nie pracują dostatecznie szybko, ponieważ są rozleniwieni brakiem nadzoru ze strony wyborców. Prawda jest inna: przed sędziami stawiane są bardzo wyśrubowane wymagania administracyjne co do liczby i tempa załatwianych spraw. Sędzia rozliczany jest z wydajności w cyklach miesięcznych i rocznych. System nie pozwala „nie starać się”.
Zadania sędziów pokoju
Należy z przykrością stwierdzić, że w dotychczasowych pomysłach na sądy pokoju, po prostu brakuje odwołań do realnych problemów sądownictwa. Pojawiają się za to dziwaczne pomysły na pozycjonowanie sędziego i jego kompetencji. Przykładowo, jedno z proponowanych rozwiązań przewiduje, że po zakończeniu kadencji, w sytuacji nieubiegania się o ponowny wybór, sędzia pokoju zostaje z urzędu przeniesiony na stanowisko sędziego sądu rejonowego przy którym orzekał jako sędzia pokoju. Instytucja „przeniesienia z urzędu” byłaby zupełną nowością w polskim porządku prawnym i stanowiłaby niezwykle atrakcyjną alternatywę dla dotychczasowej drogi (bardzo wymagającej, dodajmy) awansu zawodowego. Pomysłodawcy nie wyjaśnili przy tym, czy wchodziłaby w grę jakakolwiek weryfikacja jakości dotychczasowej pracy sędziego pokoju. Powstaje też pytanie, po co sędzia pokoju w ogóle miałby kandydować na kolejną kadencję, skoro już po pierwszej kadencji, z urzędu mógłby objąć stanowisko sędziego sądu rejonowego – piastowane bez ograniczenia kadencją?
Według innego z proponowanych przepisów, jeżeli przy rozpoznawaniu sprawy w sądzie pokoju powstanie zagadnienie prawne budzące poważne wątpliwości, sąd ten może przekazać sprawę do rozpoznania sądowi rejonowemu, a ten nie mógłby odmówić przyjęcia sprawy. Oznaczałoby to, iż sąd wyższej instancji (sąd rejonowy) byłby związany rozstrzygnięciem sądu instancji niższej (sądu pokoju), co byłoby ewenementem nie tylko w skali krajowej.
Po co sędzia pokoju w ogóle miałby kandydować na kolejną kadencję, skoro już po pierwszej kadencji, z urzędu mógłby objąć stanowisko sędziego sądu rejonowego – piastowane bez ograniczenia kadencją?
Tymczasem, realne źródła braku oczekiwanej sprawności działania sądownictwa leżą nie w systemie obsadzania stanowisk sędziowskich, ale zupełnie gdzie indziej. Głównie – w rozwiązaniach proceduralnych. Przykładowo, jedną z najbardziej czasochłonnych czynności sędziów jest przygotowywanie uzasadnień do wydawanych przez nich orzeczeń. To właśnie sporządzanie pisemnych uzasadnień, oprócz prowadzenia rozprawy, absorbuje większość aktywności sędziego. W przypadku sądów pokoju, motywy wyroku sądu pokoju mogłyby być podawane wyłącznie ustnie.
Można sięgnąć m.in. do konstrukcji normatywnej ujętej w art. 331 1 Kpc, w myśl którego uzasadnienie może być wygłoszone po ogłoszeniu wyroku i utrwalone za pomocą urządzenia rejestrującego. W przypadku sądów pokoju, taka forma sporządzenia uzasadnienia mogła by być obligatoryjna. Miałoby to istotne znaczenie w aspekcie redukcji znacznego ekspensu czasu, związanego z tradycyjną metodą sporządzania uzasadnienia.
Można by także pomyśleć o wprowadzeniu przepisów szczególnych, dotyczących koncentracji czynności związanych z przeprowadzaniem dowodów, w tym np. ograniczenie możliwości powoływania tzw. „sprawdzających” (kolejnych) opinii biegłych. Oczekiwanie na opinie biegłych wydłuża postępowanie o miesiące, kwartały, a nawet lata.
Kolejna kwestia, to środki zaskarżenia. Dlaczego osoby niezadowolone z wyroków sądów pokoju nie miałyby wnosić apelacji do sądów rejonowych, jeżeli tylko miałyby do niej łatwy dostęp? W takiej sytuacji, działalność sądów pokoju de facto sprowadziłaby się do „wstępnego obrobienia sprawy”. Środkiem zaradczym mogłoby być wprowadzenie podwyższonych wymagań względem apelacji wnoszonych do sądów rejonowych (można tu rozpatrywać różne konstrukcje normatywne).
Niestety, o tego rodzaju, realnie usprawniających pracę sądu rozwiązaniach prawnych, w prezentowanych dotychczas projektach nie ma mowy. Samo wybieranie sędziów w wyborach powszechnych niczego nie zmieni w zakresie podstawowych uwarunkowań ich działania. Jeżeli nowy projekt, opracowany pod egidą Prezydenta RP, nie będzie uwzględniał realnych problemów wymiaru sprawiedliwości, sądy pokoju staną się kolejnym publicznym szyldem, pod którym nie kryje się żadna istotna treść.