„Obejrzałem zdjęcia z wiszącymi pod wiaduktem kukłami, filmy z demonstracji i te z ataków na kościoły, przeczytałem napisy na murach, transparentach i koszulkach, wysłuchałem wezwań liderów i usprawiedliwiających je opinii polityków. Zmusiłem się nawet do lektury intelektualistów, którzy zbędną subtelność złożyli już na ołtarzu rewolucji (tak , tych samych, którzy jeszcze wczoraj zanosili się szlochem nad „spieprzaj dziadu”, mową nienawiści itp.).

Od lat (dziesiątek lat) odnoszę wrażenie, że głównym tematem tego, co lewica nazywa dialogiem jest harmonogram ewakuacji. Naszej ewakuacji oczywiście. Nigdy nie byłem takim dialogiem zainteresowany bo jestem u siebie i nigdzie się nie wybieram.
No i nic się w tej sprawie nie zmieniło. Najpopularniejsze hasło ostatnich dni skłania mnie co najwyżej do rewizji słynnej odpowiedzi Holoubka na Himilsbachowe „Inteligencja – wypierdalać!” Otóż „nie wiem jak państwo, ale ja NIE wypierdalam.”
Możemy się nie zgadzać, dyskutować, kłócić, wściekać, protestować, z braku pomysłów choćby bluzgać – wszystko, żeby się przekonywać, definiować różnice i w końcu przegrywać lub wygrywać w wyborach, ale kiedy usprawiedliwiacie barbarię, profanacje świątyń, pobicia i wezwania do przemocy, a wybory chcecie zastąpić rozruchami, to brzydko się bawicie. Dżin może nie wrócić do lampy. Chyba, że naprawdę znudziła się wam demokracja” – napisał Dariusz Karłowicz na Facebooku