Czas kryzysu w polityce, definiowany w różny sposób, jest momentem, gdy środowisko biorące odpowiedzialność za kierowanie państwem może swoją reakcją wzmocnić własną pozycję lub spowodować, że jej notowania i poparcie społeczne się załamią. Koronawirus to bez wątpienia kryzys, który wpływa na PiS nie tylko od strony wizerunkowej, ale również gospodarczej czy ekonomicznej. Natomiast innym aspektem jest to, w jaki sposób Zjednoczona Prawica wychodzi z tej sytuacji.
Nawiązując do wcześniejszej myśli, kryzys to również szansa dla opozycji na to, aby zmniejszyć dystans do rządu lub nawet wyprzedzić go w sondażach, dając sobie jednocześnie szansę na wygraną w wyborach. Z jednej strony to szansa na prezentacje swojej wizji walki z koronawirusem, która w czasach ogromnej niepewności i dynamiczności byłaby na pewno wysłuchana, z drugiej strony, opozycja mogłaby wykorzystać trend, który zapowiadali obserwatorzy życia publicznego, nawiązujący do upadania europejskich rządów z powodu błędów w polityce fiskalnej państw, która doprowadziłaby do niewypłacalności. Wtedy naturalnym następcą w rządzeniu jest opozycja.
Odnosząc to do gruntu polskiego, naturalnym jest, że Koalicja Obywatelska, którą reprezentuje Platforma Obywatelska, obchodząca w tym roku swoje 20. lecie, jest tym ugrupowaniem, które powinno pokazać inne spojrzenie na Polskę, napisać scenariusz wyjścia z kryzysu i zapewnić społeczeństwo, że jest przygotowana na rządzenie
Jak jest? Wydaje się, że wręcz odwrotnie. Sytuacja w Platformie Obywatelskiej to książkowy przykład na brak wyrazistego lidera, który w trudnych chwilach bierze odpowiedzialność i rozpoczyna dyrygować swoją orkiestrą. Przyjście Borysa Budki na fotel przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, po Grzegorzu Schetynie, miało dać nowy impuls partii. Osoba Budki – jego wiek, otwartość i energia (przynajmniej w czasie startowania w wyborach wewnętrznych), miał „otworzyć” PO na nowo. Tym bardziej, że rządy Grzegorza Schetyny i wątpliwości co do charyzmy sprawiły, że pole do działania było ogromne.
Po roku przewodniczenia Platformą Obywatelską, w oczach wielu ekspertów, Borys Budka nie wprowadził nowej jakości (nie licząc wypromowania nazwisk partyjnych, które w czasach Schetyny były marginalizowane). Również zdolności przywódcze Budki były i są mocno poddawane pod wątpliwość, czego przykładem jest niezadowolenie struktur terenowych Platformy, wskazujących na fakt braku zainteresowania sprawami regionów i zamknięciu się przez Przewodniczącego w „warszawskim” kręgu działaczy PO. Jest to swoisty paradoks, ponieważ o ważnej roli samorządów i osób działających lokalnie (szczególnie w dobie debaty o strategii szczepień), nie mówi nikt tak często jak właśnie Borys Budka. Dlatego zaskakuje to, że przewodniczący PO zapomniał o abecadle partyjnym, mówiącym o strategicznej roli struktur lokalnych, o czym przekonuje się w ostatnim czasie Szymon Hołownia.
Oczywiste błędy w przywództwie Borysa Budki to jedno, natomiast odejście do drugiego szeregu i monitorowanie sytuacji przez Grzegorza Schetynę, który nie poddał się w walce o rządy w PO, to drugie. Były szef MSZ stosuje znaną dla siebie taktykę – wyjście do mediów, skomentowanie tematu i poddanie pod wątpliwość zdolności przywódczych Budki. Następstwem tego jest reakcja mediów, pytania w drugą stronę i wszelkie inne tematy schodzą na drugi plan.
Po czym jeszcze można zauważyć kryzys przywództwa w PO? Wystarczy wykonać krótkie ćwiczenie: zadać pytanie, kto w razie wygranej PO w kolejnych wyborach parlamentarnych zostanie desygnowany na urząd premiera i wymienić 1 nazwisko faworyta. W przypadku PiS wybór jest oczywisty (w obecnej rzeczywistości można zamiast prezesa Kaczyńskiego wymienić obecnego premiera). W przypadku PO mam duże wątpliwości, czy pierwszym nazwiskiem byłoby Budka. Różnorodność osobowości, temperamentów i ambicji jest tak duża, że jednogłośny wybór szefa rządu byłby, kolejnym powodem do nieporozumień partyjnych. Sytuacja z przywództwem w PO tylko potwierdza tezę obserwatorów, że ostatnim politykiem zdolnym udźwignąć brzemię odpowiedzialności, posiadając jednocześnie charyzmę, był Donald Tusk.
Problem przywództwa w PO ma swoje następstwa w dzisiejszej sytuacji. Brak wyraźnego lidera powoduje, że widzimy co najmniej kilku polityków, którzy chcą grać pierwsze skrzypce w przekazie partyjnym na temat walki z koronawirusem. Nowacka, Leszczyna, Arłukowicz, Tomczyk, Szczerba, Joński. Można wymienić zapewne jeszcze kilka nazwisk, które powodują, że bardzo często głos przewodniczącego PO gubi się pomiędzy wypowiedziami innych. Działania są reaktywne, będące wynikiem tego, co zrobi rząd. Stosowana jest niezmienna zasada opozycji – negować wszystko, co proponuje środowisko rządzące. Zauważamy również „rezerwowanie” tematów przez konkretnych polityków PO. Dla przykładu, polityczką, która najbardziej kojarzona jest z sytuacją wokół Strajku Kobiet jest Barbara Nowacka. Nie Przewodniczący Budka.
Czego mi brakuje? Wyjścia lidera na konferencję prasową, która nie będzie poświęcona ostatnim decyzjom rządu, ale pokaże jasny i realny kierunek wyjścia z kryzysu, który nie odnosi się do tego, co robi Zjednoczona Prawica. Po prostu, zaprezentuje wizję kraju, który pokonuje koronawirus i ma swój pomysł na kolejne lata. Nie odnosząc się do drugiej strony, zaburzając jednocześnie taktykę zarezerwowaną dla opozycji.
Działanie niespotykane, ale również sytuacja jest niespotykana od dziesiątek lat. Wtedy, przy odpowiedniej konsekwencji i zaangażowaniu, również sondaże będą zmieniać się wyraźnie na korzyść partii, która w dalszym ciągu uznawana jest za naturalnego następcę po zakończeniu rządów Zjednoczonej Prawicy.