Premier Abiy Ahmed, ubiegłoroczny laureat Pokojowej Nagrody Nobla, dał w niedzielę Frontowi Wyzwolenia Ludu Tigray (TPLF) 72 godziny na poddanie się – ultimatum odrzucone przez przywódcę dysydenckiego regionu, który powiedział, że jego ludzie są „gotowi na śmierć” „dla swojej ojczyzny”. W miarę zbliżania się terminu Rada Bezpieczeństwa ONZ odbyła swoje pierwsze posiedzenie w sprawie kryzysu, pomimo sporu między członkami z Europy i Afryki co do tego, czy dyskusja za zamkniętymi drzwiami powinna się odbyć. Armia Etiopii twierdzi, że czołgi znajdują się w promieniu 60 kilometrów od stolicy regionu Mekele, gdzie obiecuje „bezlitosny” atak na siły TPLF.
„Wysoce agresywna retoryka po obu stronach dotycząca walki o Mekele jest niebezpiecznie prowokacyjna i stwarza poważne zagrożenie dla i tak już bezbronnych i wystraszonych cywilów” – powiedziała szefowa ONZ ds. praw człowieka Michelle Bachelet.
Amnesty International wezwała Etiopię do nieużywania artylerii i bombardowań lotniczych w Mekele, apelując do obu stron o rozważenie losów pół miliona mieszkańców miasta i wielu innych szukających tam schronienia. „Rozmyślny atak na ludność i obiekty cywilne jest zabroniony przez międzynarodowe prawo humanitarne i stanowi zbrodnię wojenną” – powiedział Deprose Muchena, szef biura Amnesty International w Afryce Wschodniej i Południowej.
Rząd powiedział we wtorek, że „duża liczba milicji Tigray i sił specjalnych” poddała się po 72-godzinnym ultimatum Abiya. Ze swojej strony TPLF oświadczyła w poniedziałek, że rozgromiła batalion wojskowy i przyznała się do ataku rakietowego na Bahir Dar – stolicę regionu Amhara na południe od Tigray – gdzie lokalne siły walczą u boku wojsk etiopskich.
Tigray pozostaje w stanie przerwy w komunikacji, a dostęp mediów do regionu został ograniczony, co utrudnia niezależną weryfikację roszczeń z obu stron.
Abiy oparł się rosnącym wezwaniom do mediacji, odkąd 4 listopada wysłał do Tigray żołnierzy, czołgi i samoloty bojowe w odpowiedzi na to, co uznał za ataki na obozy wojskowe zaaranżowane przez TPLF. Unia Afrykańska (AU), z siedzibą w stolicy Etiopii, Addis Abebie, wysłała trzech byłych afrykańskich prezydentów jako specjalnych wysłanników, aby spróbowali porozmawiać o kryzysie w Tigray. Rzecznik etiopskiego komitetu zajmującego się konfliktem powiedział w poniedziałek, że rząd spotka się z wysłannikami „z szacunkiem”, ale stanowczo wykluczył negocjacje z TPLF.
Reakcja Rady Bezpieczeństwa ONZ
Wtorkowe wirtualne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ w celu omówienia kryzysu było przez chwilę wątpliwe po wycofaniu się krajów afrykańskich. Jednak dyplomaci z Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Niemiec i Estonii ostatecznie wymusili kontynuację rozmów, przy wsparciu Stanów Zjednoczonych.
„W pewnym momencie musimy umieścić to w porządku obrad, nawet jeśli Afrykanom się to nie podoba” – powiedział AFP pod warunkiem zachowania anonimowości, europejski dyplomata, podkreślając rosnące zniecierpliwienie z powodu braku działań Rady Bezpieczeństwa w ostatnich tygodniach.
W poniedziałek Rada Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych wezwała do mediacji i udzieliła wsparcia wysiłkom dyplomatycznym UA, aby „zakończyć ten tragiczny konflikt teraz”. Walki zmusiły już ponad 40 000 ludzi do ucieczki do Sudanu. Podobno setki osób zginęło, chociaż prawdziwa liczba ofiar śmiertelnych i wysiedlenia nie jest znana.
Etiopska Komisja Praw Człowieka, poinformowała we wtorek, że co najmniej 600 osób zostało zamordowanych w „szale” w mieście Mai-Kadra 9 listopada. Lokalna grupa młodzieżowa Tigrayan, wspomagana przez policję i milicję, „zabiła setki ludzi, bijąc ich pałkami, dźgając nożami, maczetami i siekierkami oraz dusząc linami” – napisała komisja w raporcie. Uchodźcy z Tigrayan z Mai-Kadra, którzy uciekli do Sudanu, obwinili siły rządowe o zabójstwa. Długotrwałe napięcia między Addis Abebą a TPLF zmieniły się w sytuację kryzysową we wrześniu, kiedy Tigray przystąpił do wyborów regionalnych wbrew rządowi federalnemu, który uznał głosowanie za nielegalne.