– Dzisiejsze wybory do Rady Praw Człowieka ONZ dostarczyły oszałamiającej nagany dla Arabii Saudyjskiej pod przywództwem Mohammeda bin Salmana – napisał na Twitterze Bruno Stagno, zastępca dyrektora wykonawczego Human Rights Watch, odnosząc się do koronnego księcia tego kraju. – Jedyny kraj niewybrany, odrzucony przez większość ONZ. Królestwo dostało to, na co zasługuje, z powodu poważnych naruszeń praw człowieka i zbrodni wojennych za granicą” – dodał. Do zdobycia było piętnaście stanowisk w 47-osobowym organie, krytykowanym przez organizacje praw człowieka i Stany Zjednoczone za wybieranie na swoich członków krajów oskarżonych o łamanie praw człowieka. Jednak tylko cztery z 15 miejsc były brane pod uwagę, wszystkie w regionie Azji i Pacyfiku. W tajnym głosowaniu w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ z 193, Pakistan otrzymał 169 głosów, Uzbekistan 164, Nepal 150, Chiny 139, a Arabia Saudyjska zaledwie 90 głosów. W 2016 roku Saudyjczycy zdobyli mandat 152 głosami. Liczba głosów, którą zdobyły Chiny były także znacznie niższe niż ilość otrzymana podczas wyborów w 2016 r. (180). W zeszłym tygodniu koalicja grup zajmujących się prawami człowieka z Europy, USA i Kanady wezwała państwa członkowskie ONZ do sprzeciwienia się wyborom Chin, Rosji, Arabii Saudyjskiej, Kuby, Pakistanu i Uzbekistanu, twierdząc, że ich zapisy dotyczące praw człowieka czynią je „niekwalifikowanymi”.
Jednym z głównych motywów odrzucenia kandydatury Arabii Saudyjskiej było zamordowanie dziennikarza „The Washington Post”, Dżamala Chaszukdżi 2 października 2018 roku, w saudyjskim konsulacie w Stambule.
„Dopóki Arabia Saudyjska nie podejmie reform w celu uwolnienia więźniów politycznych, zakończenia wojny w Jemenie i umożliwienia swoim obywatelom znaczącego udziału w życiu politycznym, pozostanie globalnym pariasem” – powiedziała Sarah Leah Whitson, dyrektor wykonawcza Democracy for the Arab World Now, która została założona przez Dżamala Chaszukdżi.