Eryk Mistewicz: Zostaliśmy ograni. Wszyscy, łącznie z Trumpem

Podziel się
Twitter
Email
Drukuj
Wykazaliśmy się wielką naiwnością. Weszliśmy do czyjegoś domu i zaczęliśmy się w nim bawić. Rysować rysunki, brać i przymierzać ubrania, jeść za darmo w jego kuchni, wymieniać się informacjami. Ale to nie był przecież nasz dom. Dopiero teraz to do nas dociera? – pytał Eryk Mistewicz w poranku rozgłośni katolickich „Siódma dziewiąta”.

Prezes Instytutu Nowych Mediów był gościem Karola Gaca, tematem było zablokowanie kont prezydenta USA Donalda Trumpa, na końcówce jego prezydentury, w serwisach społecznościowych.

„Nieprawda, że media społecznościowe powstały jako miejsce nieskrępowanej wymiany poglądów. To my chcieliśmy tak je widzieć. Zostaliśmy przekonani świetnym PR i świetnym lobbyingiem działającym wobec polityków” – mówił Eryk Mistewicz.

Zwracał uwagę, że ani Facebook, ani Google, ani Twitter, mimo że są mediami darmowymi, nie są dobrem publicznym. Nie mamy korzystając z nich żadnych praw, a jeśli to są to prawa łatwo i arbitralnie ograniczane. Samo przeczytanie regulaminów użytkowania tych serwisów zajmuje kilkadziesiąt godzin, przeczytanie ze zrozumieniem – kilka dni, próba zanegowania zapisów jest już faktycznie niemożliwa.

– Wykazaliśmy się olbrzymią naiwnością. Zarówno my, użytkownicy, jak i władze publiczne. Choć może wyjątkiem jest tu trzon intelektualny Francji. Minister kultury tego kraju powiedziała, że jej stopa nie stanie na campusie czy w biurach firm niszczących europejską kulturę. To jednak wyjątek. Branża nowych mediów przeznacza na lobbying i przekonywanie polityków więcej, niż branża zbrojeniowa, medyczna czy tytoniowa – mówił Eryk Mistewicz.

Co możemy zrobić? „- Po pierwsze, uważać, działać mądrzej. Od dawna już zwracam na to uwagę, w kwartalniku „Nowe Media” od 20013 roku, w miesięczniku „Wszystko Co Najważniejsze” od roku 2016. Z założenia nie łączymy w produktach Instytutu Nowych Mediów naszych ofert z produktami Google czy Facebooka. Może przez to rozwijamy się wolniej, ale rozwijamy się autonomicznie, na własnych warunkach. Proponuję to także innym wydawcom mediów, do przemyślenia.

Po drugie, ponieważ system się domyka, a w skład systemu wchodzą i wielkie media, i wielkie platformy internetowe, wprowadzenie nowych treści, aplikacji do naszych smartfonów, łatwych do ściągnięcia na nasze smartfony aplikacji, będzie odtąd niemożliwe lub bardzo trudne. Doświadczają teraz tego nowe platformy jak Parler czy Gab, które po prostu zostaną wyrzucone z obiegu. Niemożliwe więc będzie stworzenie alternatyw, już teraz jest to trudne.

I po trzecie wreszcie, niczego nie zrobimy z tym problemem bez planowanego przecież od wielu już lat podziału wielkich mediów z uwagi na zachwianie konkurencyjności. Podobnie jak wcześniej podzielono giganty stalowe i kolejowe czy energetyczne w USA. Tylko że już na to za późno a wygrana Demokratów, i to wygrana przy wsparciu nowych mediów, sprawi, że takie pomysły zostaną odesłane ad acta. A media te będą jeszcze większe, jeszcze potężniejsze, także w wyniku naszej naiwności, czy też świetnego przygotowania psychologicznego twórców tych platform, którzy przygotowują je tak, że odpowiadają naszym potrzebom i nie mamy ochoty stamtąd wychodzić”.

Rozmówca Karola Gaca zwracał uwagę na potrzebę intelektualnego namysłu nad kwestiami nowych mediów. „Takiego namysłu wciąż brak. Taki namysł proponujemy na łamach miesięcznika „Wszystko Co Najważniejsze”, proponujemy w debatach Instytutu Nowych Mediów, poszukujemy odpowiedzi na temat granic wolności i powinności państwa, ale odpowiedzi te, mimo że przynoszone do nas przez najwybitniejszych autorów, najwybitniejsze umysły, z kraju i zza granicy, wciąż pokazują pułapkę, w jakiej się znaleźliśmy. Wszyscy, łącznie z prezydentem największego mocarstwa świata” – stwierdził Mistewicz.

WARTO PRZECZYTAĆ: Eryk MISTEWICZ: „Twitter blokuje, Facebook cenzuruje, Google kontroluje. Korporacje nowych mediów pokazują inną twarz” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.

Warto przeczytać