Mikrotargetowana propaganda cyfrowa, zorganizowane farmy trolli, skoordynowane sieci botów, złośliwe oprogramowanie, internetowe oszustwa, plaga dezinformacji, patologiczne społeczności, takie jak 4chan i 8chan, wreszcie profesjonalnie przygotowane strumienie dezinformacji – wciąż ewoluują, atakują i zatruwają sferę publiczną – pisze Howard Rheingold, pisarz i krytyk mediów cyfrowych, na łamach „Krytyki Politycznej”.
I wymienia pięć niezbędnych zestawów umiejętności koniecznych do dobrego funkcjonowania on-line:
- Uwaga, ponieważ jest to podstawa myśli i komunikacji, (…) ekrany komputerów i smartfonów coraz silniej nas do siebie przykuwają, zawłaszczając naszą uwagę.
- Wykrywanie bredni, ponieważ żyjemy w czasach, gdy wszędzie, o każdej porze możemy zadać dowolne pytanie i w ciągu kilku sekund uzyskać milion odpowiedzi – jednak to odbiorca tych treści musi teraz ustalić, czy są wiarygodne czy też fałszywe.
- Uczestnictwo, ponieważ narodziny i rozwój sieci internetowej nie były zasługą pięciu gigantycznych cyfrowych monopolistów i nie powinny zależeć od ich widzimisię. Internet został stworzony przez miliony ludzi, którzy umieszczają w nim swoje wytwory kultury i swoje idee oraz pielęgnują swoje społeczności. Wyszukiwarki internetowe wymyślali studenci w akademikach – a sama sieć rodziła się w uczelnianych laboratoriach.
- Współpraca, ze względu na siłę, jaka drzemie w społecznej twórczości, społecznościach wirtualnych, inteligencji zbiorowej oraz inteligentnym tłumie, zapewnianą przez dostęp do odpowiednich narzędzi i umiejętność korzystania z nich.
- Świadomość sieciowa, ponieważ żyjemy w czasach, w których społeczne, polityczne i technologiczne sieci wpływają na nasze życie niezależnie od tego, czy rozumiemy, jak działają, czy też nie mamy o tym pojęcia.
„W idealnym świecie społeczna i polityczna szkodliwość dzisiejszej kultury online mogłaby zostać radykalnie zredukowana, choć nie wyeliminowana, gdyby wystarczająco duża część internautów była biegła lub przynajmniej obeznana z tymi umiejętnościami. Choć wydaje się niemożliwe, by powstrzymać wzbierającą falę fałszywych treści bezpośrednio u jej źródła, to wpływ dezinformacji mógłby zostać przynajmniej znacznie ograniczony, gdyby większość użytkowników internetu potrafiła wykrywać brednie – pisze Rheingold.
Tekst warty lektury w całości.