E8WniQXX0AQk7O3

[OPINIA] Koziński: Dymisja Gowina i polityka wartości

Podziel się
Twitter
Email
Drukuj
Najbardziej skuteczna koalicja w polskiej polityce po 1989 r. przestała istnieć. W tym sensie wyjście Jarosława Gowina ze Zjednoczonej Prawicy jest końcem ważnej politycznej epoki.

Dymisja Jarosława Gowina zaskoczyła. Choć od kilku miesięcy widać było, że zgody w ramach Zjednoczonej Prawicy nie ma, że przesilenie jest tylko kwestią czasu, to jednak moment, w którym do niego doszło był niespodzianką. Przyznał to zresztą sam Gowin, który na wtorkowej konferencji powiedział, że o swoim odwołaniu dowiedział się z mediów.

Ta dymisja była zaskoczeniem, bo wcześniej pojawiały się bardziej naturalne – zdawałoby się – sytuacje do jej dokonania. Choćby tydzień temu, kiedy zastępczyni Gowina w resorcie rozwoju Anna Kornecka ostro zaatakowała zmiany podatkowe wprowadzane w ramach „Polskiego Ładu”. Wtedy premier ją odwołał, ale wicepremier błyskawicznie przywrócił na stanowisko (formalnie została „pełnomocniczką”).

I wydawało się, że ta sekwencja zdarzeń jest akceptowana przez wszystkich – w imię kompromisu i zasad, jakie obowiązują wewnątrz rządzącej koalicji. Zresztą Gowin zaraz dodał, że Zjednoczona Prawica jest wartością, którą on chce kontynuować. Wydawało się, że chce tego również Jarosław Kaczyński – nawet jeśli wymagało to od niego mocnego zaciskania zębów.

Okazało się jednak, że jest inaczej. Żadne wyższe wartości tu się nie liczyły. Chodziło tylko i wyłącznie o polityczną taktykę. Trochę jak przed bitwą, gdy każda armia manewruje próbując zająć korzystniejsze pole do ataku. Gowin wyraźnie starał się opóźnić moment przesilenia, licząc, że uda mu się znaleźć przestrzeń dla siebie. Ale Nowogrodzka wyprowadziła kontratak i jedną decyzją przerwała to manewrowanie.

W ten sposób Zjednoczona Prawica przestała istnieć. Koalicja, która teoretycznie nie miała prawa powstać, a która zanotowała najbardziej spektakularne wyniki wyborcze w polskiej polityce. By sobie uzmysłowić, jak dziwnym ona była tworem, wystarczy cofnąć się do roku 2012. Wtedy koalicja stworzona przez Kaczyńskiego, Ziobrę i Gowina brzmiała jak political fiction – a możliwość wygrania przez nią wyborów były kompletnie nieprawdopodobne. A jednak trzy lata później ona funkcjonowała i wygrała wybory. A potem kolejne i kolejne. Wynik eurowyborów z 2019 r., gdy zdobyła ona 45,38 proc. głosów to najwyższy rezultat, jaki zanotowało jakiekolwiek ugrupowanie w Polsce po 1989 r. Rekord, który będzie bardzo trudny do pobicia. Już tylko to dowodzi tego, że Zjednoczona Prawica była tworem unikatowym. A Jarosław Gowin stanowił jej ważną część.

Głosowanie w sprawy ustawy medialnej (tzw. Lex TVN) czarno na białym pokaże, jak wygląda życie w rzeczywistości postkoalicyjnej

Jak teraz ułożą się dalsze losy? Koalicja PiS-Solidarna Polska będzie trwać – choć obóz rządzący stabilnej bazy politycznej, jaką miał w Sejmie w poprzedniej kadencji, teraz został pozbawieni. Każde głosowanie będzie poprzedzone długimi korowodami negocjacyjnymi, liczeniem dokładnie każdego głosu i sprawdzaniem, czy żaden poseł nie zatrzasnął się przypadkiem w swoim gabinecie. Męczący sposób rządzenia – choć też można w ten sposób funkcjonować. Zresztą szybko to pokaże głosowanie w sprawy ustawy medialnej (tzw. Lex TVN) – wtedy czarno na białym PiS się przekona, jak wygląda życie w rzeczywistości postkoalicyjnej.

Gowin też z polityki nie odejdzie szybko. To polityk, który ma dużą zdolność koalicyjną. Wprawdzie Tusk jasno powiedział, że współpracować z nim nie chce, ale na pewno z tego nie zrezygnuje, jeśli taktycznie będzie widział w tym korzyść. Gowin jest też ciekawym partnerem dla PSL, a pewnie także dla Szymona Hołowni. Jego historia w tym miejscu się nie kończy.

Tylko że polityki nie da się sprowadzić do personaliów. To też zestaw wartości, które poszczególne partie wciągają na swoje sztandary. W dłuższej perspektywie to one przesądzają o tym, kto utrzymuje się na politycznej powierzchni, a kto idzie na dno.

Jak z tej perspektywy wygląda przyszłość Gowina i PiS? Tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Gowin przedstawia się teraz jako obrońca klasy średniej, w którą boleśnie uderzy „Polski Ład” – tylko że niedawno po tym programem się podpisał. Mało spójne. Trudno wskazać wartości, które prezes Porozumienia w ten sposób rzeczywiście broni.

Z kolei PiS uparł się, żeby przegłosować „Lex TVN”, choć to ustawa, która zostanie jednoznacznie uznana za zamach na wolność słowa w Polsce, w systemie demokratycznym rzecz nie do pomyślenia. Gowin jej na pewno nie poprze – ale też trudno uwierzyć, by ustawa medialna w takim kształcie trafiła do podpisu na biurko prezydenta. To najlepiej pokazuje skalę przesilenia, jakie teraz obserwujemy. Bo niedługo uzasadnione mogą się okazać komentarze o końcu demokracji w Polsce – ale równie dobrze może się okazać, że uzasadnione są uwagi mówiące o sprawnie rozegranym manewrze zamykania kolejnych frontów. Cały czas każdy scenariusz jest możliwy.

Na razie widać, że trwa kolejna polityczna bitwa – ale jest taki kurz, że ciągle nie widać, kto wygrywa, a kto traci pole. Dopiero za jakiś czas będziemy mogli jasno ocenić, kto w niej odniósł sukces. Ale jedno się nie zmieni. Obowiązującą wersję tej historii napiszą zwycięzcy tego starcia.

Agaton Koziński

Materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.

Warto przeczytać