Autor YouTube’owego kanału „Lodowski: Chłodnym Okiem” w swoim materiale twierdzi, iż Unia Europejska za sprawą dokonanych w ostatnich latach zmian w prawodawstwie w postaci aktu o usługach cyfrowych (jaki został wprowadzony jesienią 2022 r.) oraz rozporządzenia dotyczącego przejrzystości i dopasowywania reklam politycznych (wprowadzonego na początku 2024 r.) uzyskała narzędzia umożliwiające na szeroko skalę stosowanie automatycznej cenzury, co będzie możliwe za sprawą wprowadzonego wymogu etykietowania materiałów oraz ograniczania „niepożądanych treści”.
W wideoblogu „Unia wyłącza mikrofon? DSA i nowa cenzura algorytmów – czy to koniec wolności słowa w Europie?” Miłosz Lodowski przekonuje, że gdy dane materiały i treści publikowane w Internecie otrzymają etykietę „EU Political Paid Promotion” (Płatna promocja polityczna UE), to zostaną one w przypadku cyberprzestrzeni krajów członkowskich Unii Europejskiej ukryte.
„Każdy film oznaczony w ten sposób będzie blokowany dla widzów w Unii Europejskiej. Nie będzie to jednak forma cenzury otwartej. To będzie po prostu wyłączenie rynku, czyli coś co jest niewidzialne, ale skuteczne. Jest to druga faza procesu wprowadzonego za sprawą DSA i ma ono oblicze nacisku regulacyjnego. Obowiązki płynące z Digital Services Act brzmią z pozoru uczciwie, obejmując przejrzystość, usuwanie nielegalnych treści, walkę z dezinformacją, ale w praktyce właśnie te zapisy, które w tym akcie wykoncypowano tworzą narzędzie nacisku” – zauważa w swoim materiale Miłosz Lodowski.
Eksport cenzury z UE do obu Ameryk, Azji, Afryki, Australii?
Twórca internetowy dodaje, że Bruksela za brak stosowania według ustalonego przez nią klucza cenzury, co zostało nazwane przez samą UE jako „moderacja treści”, dane platformy społecznościowe i serwisy internetowe będą musiały płacić wysokie kary finansowe. „Kara za błąd moderacji treści i wprowadzenie w błąd ma przykładowo sięgać 6 proc. globalnych przychodów operatora platformy mediów społecznościowych. Biorąc pod uwagę ten fakt, oczywistym się staje, że ci operatorzy w trosce o swoje bezpieczeństwo finansowe, a również bezpieczeństwo swoich interesów, zawsze wybiorą nadgorliwość. Będą się oni kierowali logiką, że lepiej usunąć treść, albo ją przykryć, niż ryzykować karę” – twierdzi Miłosz Lodowski.
„W praktyce będzie to oznaczało, że głosy dotyczące kontrowersyjnych tematów, nawet jeśli będą one merytoryczne, to będą znikać” – powiedział twórca kanału „Lodowski: Chłodnym Okiem”. Według publicysty trzecią fazą tych zmian w prawie dotyczącym obiegu informacji i treści w przestrzeni cyfrowej, których istotą jest uderzenie w wolność słowa, jest doprowadzenie do globalnej cenzury.
Jak zauważa Miłosz Lodowski platformy internetowe będą stawały przed dylematem: czy usunąć dane treści i materiały, które zostały przez Unię Europejską zaklasyfikowane jako „niepożądane”, czy może bronić wolności słowa, pluralizmu politycznego i swobody głoszenia poglądów politycznych. W przekonaniu jutubera większość platform i stron ugnie się pod naciskami Brukseli, gdyż będą one zbyt obawiały się sankcji i kar finansowych, w wyniku nałożenia których cały ich biznes może upaść.
„Platformy zazwyczaj będą usuwać te treści. Już to trenowali w przeszłości, ale tym razem zrobią to globalnie, by uprościć proces moderacji. W ten sposób standardy Unii Europejskiej wbrew nawet woli Stanów Zjednoczonych Ameryki będą eksportowane do USA, do Azji, do Afryki. Takie globalne ramy cenzury staną się wówczas możliwe. Tak to zostało całkiem sprytnie wymyślone w Unii Europejskiej” – podkreślił Miłosz Lodowski.