Jesteśmy jedynym krajem w Europie, który ma tak radykalne restrykcje przy tak niskim poziomie zachorowań – opowiada mieszkająca w Tiranie pisarka Małgorzata Rejmer, z którą rozmawia Michał Sowiński. Niesamowitą opowieść publikuje Krytyka Polityczna.
„Zamknięte granice, zawieszona komunikacja między miastami, żadnych autobusów i taksówek w Tiranie, zakaz korzystania z prywatnych samochodów. System przepustek online, na dodatek zupełnie niewydolny. Różne utrudnienia, dyskomforty, a w weekendy nie można nawet nosa wytknąć, bo po ulicy sunie właśnie sznur wozów opancerzonych i nie wiadomo, w jakiej grze komputerowej jesteś” – opowiada Małgorzata Rejmer.
Przyczyną niewydolność albańskiej służby zdrowia, w jeszcze większym rozpadzie niż system pobliskich Włoch.
„Kary za nieprzestrzeganie kwarantanny są w Albanii brutalne i wahają się od 85 do 40 tysięcy euro – relacjonuje Małgorzata Rejmer. Z mediów zniknęli ministrowie, zniknął burmistrz Tirany, jest jedynie premier Edi Rama, który nie urządza konferencji prasowych, tylko nadaje ze swojego domu i siedząc w dresiku przed laptopem, wprowadza kolejne obostrzenia. Nie sposób za nimi nadążyć, bo zmieniają się średnio co trzy dni – i restrykcje, i kary. Chwilę temu wydłużono nam prawo do życia zewnętrznego do godziny 17:30, ale skasowano sobotę – od teraz sobota ma być nieruchoma, od piątku do poniedziałku rano wszyscy w domu. Trudno znaleźć w tym jakąś logikę. Mam wrażenie, że gramy w loterię z restrykcjami, w której zasady zmieniają się co kilka dni”
„Publicyści mogą mówić, że Albanią rządzi car, despota, dyktator, ale te głosy rozlegają się i nikną. Ludzie nie zastanawiają się nad ograniczeniami wolności i przyduszaniem demokracji, myślą raczej: jak my damy radę to przeżyć?”
Radykalne metody działania, wojsko na ulicach i restrykcje, aż po zabieranie prawa jazdy za jazdę w tym czasie bez zezwolenia, odniosły skutek. Problemem będzie gospodarka. „Według wstępnych prognoz albańskie PKB skurczy się w 2020 roku o 5 procent, dla wielu Albańczyków to będzie oznaczało po prostu głód. System opieki socjalnej jest wyrywkowy. Albańczycy bardzo pomagają sobie w obrębie rodzin i pociotków, w kręgu znajomych. Są przyzwyczajeni do tego, że pomagają im bliscy, nie państwo. Ci, którzy nie mają rodzin, zazwyczaj nie mogą liczyć także na instytucje. Ich zła sytuacja stanie się katastrofalna” – opowiada Małgorzata Rejmer.