shutterstock_643706434

„Warto zadłużyć budżet, żebyśmy z kryzysu wyszli w lepszej formie niż wszyscy inni”

Podziel się
Twitter
Email
Drukuj
„Polska może się zadłużać, to w ogóle nie jest czas na oszczędzanie. Mamy poziom długu niższy niż większość krajów Unii i powinniśmy ten luz wykorzystać na walkę z kryzysem. Rząd to na szczęście zrozumiał” – mówi prof. Marcin Piątkowski w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim.

Marcin Piątkowski to ekonomistą pracującym w Pekinie, autor książki Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu”. W wywiadzie z Grzegorzem Sroczyńskim dla gazeta.pl zwraca uwagę na konsekwencje trwającej pandemii COVID-19 dla gospodarki Polski.

Zdaniem Piątkowskiego trwający kryzys może oznaczać nowe otwarcie dla Polski. Jak zauważa, przejdziemy go relatywnie lepiej niż reszta Europy. Potencjalnych sukcesów Polski upatruje w stabilnym i mocnym wzroście gospodarczym ostatnich lat oraz zdolności polskich przedsiębiorców do sprawnej adaptacji w zmieniających się warunków rynkowych. Twierdzi, że Polska od 30 lat jest europejskim liderem wzrostu, a dochód narodowy przypadający na każdego Polaka wzrósł w tym czasie prawie trzykrotnie.

Jak zwraca uwagę, kryzys nie jest czasem na oszczędzanie. Dług Polski wynosi 46 proc. PKB, a Polska jest europejskim liderem wzrostu od 30 lat, mając poziom długu połowę niższy niż większość krajów w Unii Europejskiej. Mamy zatem możliwości prowadzenia ambitnej polityki fiskalnej i społecznej – twierdzi Piątkowski.

30 lat temu na początku naszej transformacji dochód przeciętnego Hiszpana był dwa i pół razu wyższy niż dochód przeciętnego Polaka, a Włocha – trzy razy wyższy. Dzisiaj Hiszpanie mają od nas dochód 15 proc. wyższy, a Włosi – 20 proc. wyższy.

Poziom wydatków publicznych, jakie są w naszym zasięgu to 300 mld złotych – argumentuje Piątkowski – tyle wynosi różnica między obecnym długiem a progiem 60 proc. PKB, który nie powinien być przekraczany, na podstawie obowiązującej ustawy zasadniczej.

Powołując się na dane Komisji Europejskiej, twierdzi, że z dostępnych nam 300 mld zł wydamy blisko 200 mld, a – zdaniem Piątkowskiego – powinniśmy wydać więcej, między innymi na ochronę miejsc pracy, zwiększenie zasiłków dla bezrobotnych, zwiększenie inwestycji publicznych i wsparcie polskich firm.

„Dylemat – ratować miliony miejsc pracy teraz, czy martwić się o kilka procent więcej inflacji za kilka lat – jest dla mnie fałszywy” – twierdzi Piątkowski.

„Stać nas na tarczę społeczną: instrument chroniący tych najsłabszych, najbiedniejszych i tych, którzy pracują na umowach śmieciowych”.

Ekonomista zwraca także uwagę na pozytywne konsekwencje programu 500 plus, który – choć obarczony wadami – podtrzymuje dzisiaj konsumpcję i ogranicza wzrost nierówności, które zwykle następują w kryzysie.

W kontekście Unii Europejskiej prof. Piątkowski zwraca uwagę na koncepcję wspólnego dochodu podstawowego. Jak twierdzi, nic tak nie stworzy Europejczyków, jak gotówka na koncie. Proponuje również wprowadzenie 10 proc. składki solidarnościowej od zysków globalnych przedsiębiorstw funkcjonujących w Unii Europejskiej, które mogą przynieść roczny dochód w wysokości nawet 100 mld euro.

„To będzie bardziej protekcjonistyczny świat, bardziej zamknięty, będzie mniej międzynarodowych przejęć i fuzji wielkich korporacji” – twierdzi. Według Marcina Piątkowskiego świat po koronawirusie zmieni się, ale nie tak drastycznie, jak przewidujemy. Modyfikacji ulegną światowe łańcuchy produkcji. Produkcja stanie się bardziej zautomatyzowana, na czym Polska może zyskać. Nieuniknione będą także podwyżki podatków. Kluczowe jest jednak pytanie o ich charakter i nowe inicjatywy Unii Europejskiej, w tym opodatkowanie gigantów technologicznych.

 

Materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.

Warto przeczytać