„W bardziej filozoficznym sensie jest to starcie całych systemów ideowych, które w odmienny sposób definiują rolę Polski u progu trzeciej dekady XXI wieku. Przypomina mi się słynna wypowiedź Rafała Grupińskiego na Paradzie Równości, który mówił, że będą działać progresywnie, tylko nie będą o tym głośno mówić przed wyborami, bo nie chcą przestraszyć wyborców. Ale myślę, że jeśli tylko Platforma się nie rozpadnie, to już w następnych wyborach będzie otwartym tekstem partią lewicowo-liberalną, z planem rewolucji kulturowej w programie. Tymczasem Polska, jak nigdy, potrzebuje spokoju i rozwoju, a nie wielkich przewrotów światopoglądowych” – mówi Morawiecki.
„W wyborach prezydenckich widzę dwóch kandydatów – konstruktywnego, choć asertywnego Andrzeja Dudę i Rafała Trzaskowskiego, co do którego nie mam złudzeń. Niestety, jestem przekonany, że będzie wykorzystywał swoją pozycję do gier i politycznych wrzutek. To scenariusz wojny na górze, wiecznych kłótni i weta dla weta. I to zły scenariusz dla Polski”.
Mateusz Morawiecki w rozmowie z Polska Times podkreśla, że Rafał Trzaskowski to esencja tego, co znaliśmy z III RP. „Od elit III RP często słyszeliśmy hasło odwracania się od przeszłości, ale nigdy nie stała za tym chęć realnej zmiany, tylko prosta próba ucieczki od rozwiązywania konkretnych problemów konkretnych ludzi. Polacy zbyt długo byli oszukiwani wizją lepszego jutra, które nigdy nie nadchodziło. III RP to było dziecko ukrytego sojuszu liberałów i postkomunistów. Dziś tego sojuszu nikt już nawet nie kryje i to właśnie on stoi za kandydaturą Rafała Trzaskowskiego. W jednym rzędzie Donald Tusk i Leszek Miller, Grzegorz Schetyna i Włodzimierz Cimoszewicz, a jedyny cel to zablokować reformy Prezydenta Andrzeja Dudy i Prawa i Sprawiedliwości” – mówi premier.